Płaszcz zimowy – era Freda Piątego Tego Imienia

Czy byłabym w stanie nosić wyłącznie stworzone przez siebie ubrania? Bluzki – bez problemu uszyję. Spodnie, spódnice też. Buty nie. Rajstopy cienkie też nie. No i płaszcza nie… Nie? A dlaczego nie?

 

Fred Piąty powstał w wyniku impulsu. Szyłam go przez trzy tygodnie: w wieczory i weekendy. Niewątpliwie nigdzie się takiego nie kupi, jest niezwykły. Oczywiście, mam już listę rzeczy, które następnym razem zrobię lepiej. Ale nadal nie mogę uwierzyć, że uszyłam sobie płaszcz. 🙂

Kiedy wpadłam na ten pomysł, nagle wszystko zaczęło się układać idealnie. Rano wymyśliłam, że płaszcz nie będzie czarny, tylko bardzo ciemnoniebieski. Po południu pojechałam do mojego ulubionego sklepu z tkaninami na Malczewskiego w Warszawie i tam… czekał na mnie piękny granatowy flausz. A kiedy powiedziałam, że jeszcze chcę do tego podszewkę, Pani Sprzedawczyni pokazała mi dwa mieniące się warianty jednego cuda! Wybrałam ten bardziej różowy niż niebieski – zawsze chciałam mieć kontrastową podszewkę, żeby tak błyskała od czasu do czasu, kiedy poła się odwinie.

A potem zostało już tylko szycie. I rozwiązywanie mnóstwa problemów, wymyślanie sposobów, jak coś zrobić. Wykrój powstał w oparciu o sukienkę z kimonowymi rękawami. Potem był model z bawełny, który dopasowywałam do siebie i zaznaczałam miejsce usytuowania kieszeni, szlufek od paska itd. Piękne chwile, kiedy jest się tak kreatywnie zajętym. I jaki efekt!

Podziel się z innymi: